Z br. Jerzym Kuźmą SVD, lekarzem posługującym od wielu lat na misji w Papui-Nowej Gwinei rozmawia Dorota Glica
Co skłoniło Brata do podjęcia pracy misyjnej w Papui-Nowej Gwinei i czym się Brat tam obecnie zajmuje?
Już we wczesnych latach szkolnych wiedziałem, że chcę być lekarzem. Późno, bo dopiero w czasie studiów medycznych przyszło powołanie misyjne. Zafascynowany wzorami wielkich misjonarzy – o. Janem Beyzymem czy Albertem Schweitzerem, pomagającym ubogim i chorym w krajach Afryki, postanowiłem służyć swoją wiedzą i umiejętnościami lekarskimi mniej uprzywilejowanym. Dlatego też wybrałem chirurgię, zakładając, że oprócz zdiagnozowania i podania leków będę mógł pomóc grupie chorych, gdzie zachowawczy doktor będzie bezradny. Przez jakiś czas zastanawiałem się, jak zrealizować to powołanie do służenia chorym w krajach rozwijających się i zdecydowałem się na drogę brata zakonnego w zgromadzeniu misjonarzy werbistów. Po odbyciu formacji zakonnej, skończeniu specjalizacji z chirurgii ogólnej i złożeniu ślubów wybrałem ubogie kraje Afryki albo Azji na misyjną służbę. Przełożeni zaproponowali Papuę-Nową Gwineę, jako że było tam przygotowane miejsce dla lekarza. I tak w 1997 r. przybyłem do PNG, do prowincji górskiej, by rozpocząć pracę w szpitalu rządowym w Kundiawie. Przez trzy lata pracy w diecezji Simbu służyłem też chorym w szpitalu misyjnym w Mingende oraz brałem udział w patrolach medycznych do odległych wsi. Po trzech latach, odpowiadając na potrzeby, przeniosłem się do szpitala w Madang, by oprócz pracy klinicznej rozpocząć nauczanie studentów w Divine Word University. Na początku przygotowywałem health extension officers – jest to rodzaj pracownika służby zdrowia pomiędzy lekarzem a pielęgniarką, przeznaczony do pracy w odległych wiejskich placówkach.
Więcej w najnowszym numerze miesięcznika